Mówienie językiem Twojej grupy docelowej weszło Ci już w krew. Teraz, rozpoczynając ekspansję na rynki zagraniczne, musisz na nowo dopasować się do odbiorców. Nie wystarczy, że oferta będzie dostępna w ich języku urzędowym. Musi do nich przemawiać i się sprzedawać.
Czy na każdy kraj powinieneś założyć osobny sklep? Może lepszym rozwiązaniem jest sklep wielojęzyczny? Jeśli tak, to ile wersji językowych powinno się w nim pojawić? Podpowiadam!
Dla większości rodzimych firm ekspansja zagraniczna to tak naprawdę udostępnienie oferty w kolejnym języku i dostosowanie do regulacji związanych m.in. z gospodarką odpadami generowanymi przez wprowadzenie produktu na rynek. Nie wiąże się z zakładaniem filii, a sam zakup dokonywany jest w Polsce i z Polski dociera do klienta.
Skupmy się na języku i dostępnych wersjach językowych.
Jesteś na etapie, w którym Twój plan nie został jeszcze skonkretyzowany? Wiesz, że chcesz pokazać się konsumentom z innych krajów, ale nie wiesz których? Punktem startowym mogą stać się konsumenci chętnie kupujący poza granicami. Jakie kraje nie mogą umknąć Twojej uwadze?
Pamiętaj, że handel w obrębie UE jest pod względem prawnym i podatkowym prostszy niż z krajami spoza UE. Wybierając kraj do rozwoju sprzedaży, bierz pod uwagę skłonność klienta do zrobienia zakupów w sklepie, który nie oferuje obsługi w ojczystym języku. Dla przykładu:
Na podstawie danych z Francji można stwierdzić, że jest to rynek wręcz idealny dla ekspansji zagranicznej. Francuzi chętnie kupują poza granicami kraju, a do tego brak francuskiej obsługi dla większości z nich nie stanowi poważnej bariery.
Źródło: „Globalna branża e-commerce w obliczu ogromnych zmian”, PayPal, 2021
Zwykło się mówić, że od przybytku głowa nie boli. W przypadku liczby wersji językowych w sklepie powiedzenie nie ma zastosowania, a
praca włożona w uruchomienie kilku/kilkunastu języków często nie przekłada się na uzyskiwane korzyści. Może też wpłynąć na zmniejszenie wiarygodności Twojego sklepu. Zwłaszcza gdy nie jesteś marką globalną.
Przemyśl, ile tłumaczeń jest Ci naprawdę potrzebnych. Oferta w języku angielskim jest standardem, który musisz mieć, gdy wychodzisz ze sprzedażą poza Polskę. O tym, który język dodasz jako kolejny, powinny zadecydować dane. Uwzględnij:
O ile translatory (np. Google Translator) z językiem angielskim radzą sobie całkiem nieźle, to w innych przypadkach często dobry tekst potrafią przerobić na „Kali jeść, Kali pić”. Sytuacja komplikuje się, gdy copywriter tworzący opisy nie szczędził nawiązań kulturowych, dwuznacznych zwrotów i zdań wielokrotnie złożonych. Przygotowana przez translator mieszanka wybuchowa niemal na pewno nie skłoni do zakupów. Transakcję sfinalizują klienci już przekonani do Twojego produktu. Część z nich mogłaby poradzić sobie z dodaniem pozycji do koszyka nawet bez dodatkowej wersji językowej.
Traktuj automatycznie przetłumaczone treści jako rozwiązanie na start i stopniowo je poprawiaj.
Przedsiębiorcy posiadający większy budżet na przygotowanie do ekspansji zagranicznej chętnie korzystają z usług tłumaczy. Czy połączenie dotychczas konwertujących opisów z native speakerem lub profesjonalnym tłumaczem musi wyjść na dobre? Niekoniecznie! A powodów jest kilka:
Przetłumaczone 1:1 teksty nie będą konwertowały tak dobrze jak dotychczas, bo stracą „to coś”. Najlepsze rezultaty osiągnie osoba z wiedzą marketingową, która biegle posługuje się językiem nowego dla Ciebie rynku.
Powodem, dla którego przy ekspansji zagranicznej warto założyć odrębny sklep, jest wprowadzenie zupełnie nowej marki. Budowa sklepu od nowa będzie konieczna, jeśli:
Podczas realizacji tego scenariusza musisz zwrócić uwagę na fakt, że do działań marketingowych i uwiarygodnienia oferty nie wykorzystasz zdobytych opinii ani pozycji. W końcu produkt będzie czymś zupełnie nowym, a nie tylko nowością, która stała się hitem u sąsiadów.
Nie dokładaj sobie pracy, która nie jest konieczna i nie przyniesie wymiernych korzyści.
W zdecydowanej większości przypadków warto podążać przetartym przez globalne marki szlakiem. To one od lat z powodzeniem stosują sklepy wielojęzyczne. Wprowadzenie oferty na rynek zagraniczny właśnie w ten sposób ma wiele zalet. Do kluczowych z nich należą:
Praca związana ze zbieraniem i analizowaniem danych sprzedażowych jest już wykonana – nie musisz wdrażać procesów od początku. Wystarczy, że wykorzystasz zebrane informacje do optymalizacji oferty.
Realizacja strategii sprzedaży międzynarodowej staje się prostsza, gdy dla marki posiadasz domenę w rozszerzeniu .com. Dla klienta jest to jasny sygnał, że trafił do sklepu o szerokiej dystrybucji. Kolejne wersje językowe dostępne są bezpośrednio w domenie, w podkatalogach i zazwyczaj wyglądają następująco:
twojsklep.com/pl
twojsklep.com/en
twojsklep.com/it
Poszczególne oprogramowania dla sklepów internetowych zazwyczaj posiadają kilka/kilkanaście wersji językowych. Oznacza to, że mają dostępne tłumaczenia stałych elementów sklepu np. elementów nawigacyjnych. Dzięki temu w pełni skupisz się na przygotowaniu treści sprzedażowych.
Jako sprzedawca nie musisz martwić się o to, czy klient trafi na odpowiednią dla siebie wersję językową. Zostanie ona przypisana automatycznie na podstawie:
Oczywiście każdy z kupujących może ręcznie zmienić język, korzystając z przycisku wersji językowej, który zazwyczaj znajduje się na górze po prawej stronie lub w stopce strony.
Pamiętaj, że wersje językowe oraz ich organizacja to tylko część przygotowań do wkroczenia z produktem na rynki zagraniczne. Równie ważne, a czasem nawet ważniejsze, są formy dostaw i płatności, do których przywykli obywatele poszczególnych państw, a także obecność w popularnych marketplaces.